poniedziałek, 22 lipca 2013

Monteria - Kolumbia

Kiedy dotarlismy do Turbo - pierwszego miasta w Kolumbii, z ktorego moglismy poruszac sie droga ladowa, zaskoczyl nas obrom smieci, smrodu i slamsow, jakie w tym miejscu sa wszechobecne. Turbo zamieszkuja w glownej mierze ludzie czarnoskorzy, ktorzy stanowia sposcizne po niewolnictwie czasow kolonilizmu. Jak sie potem dowiedzielismy prawie cale wybrzeze Kolumbi jest zdominowane przez nich co z jednej strony dodaje duzo kolorytu do kultury Kolumbi jednak z drugiej tworzy takie brudne miasta - potworki jak Turbo i Bonaventura o ktorej wspomnimy innym razem. No ale powrocmy do naszej podrozy. Z okropnego Turbo szybko sie ewakuowalismy wczesniej zaopatrujac sie w karte sim z numerem kolumbijskim i wyplacone pieniadze z bankomatu. Karta firmy Movistar okazala sie najgorszym wyborem z mozliwych trzeba bylo brac Tigo lub Claro ale jak to mowia madry Polak po szkodzie. Jesli chodzi o Bankomaty w Kolumbi wiekszosc z nich sciaga oplate za skorzystanie z nich +/- 6000 COP ale mozna znalesc takie ktore tego nie robia (np Banko de Bogota i ponoc servibank).
Droga z Turbo do Monterii byla naszym pierwszym doswiadczeniem z kolumbijskim transportem publicznym i od razu ocenilismy go bardzo negatywnie. autobus byl stary, beznadziejny, obskurny, a kosztowal 35000 COP/os. Droga wiodla miejscami przez rozdroza pozbrawione asfaltu, gdzie w pewnym miejscu autobus sie rozkraczyl i zmuszeni bylismy czekac na nastepny. Luk bagazowy okazal sie przerdzewialy i dzurawy jak ser szwajcarski, co zaowocowalo tym, iz caly kurz z drogi wyladowal na naszych plecakach, ktore z barwy czerwonej i zielonej zmienily sie w brudno-ziemista.
Juz w Monterii, z terminalu, do ktorego dojechalismy, po konsultacji telefonicznej z naszym hostem Alexisem, wzielismy taksowke do jego domu za 4000 COP/kurs. Ceny taksowek w Kolumbii sa dosyc niskie w porownaniu z cenami innych uslug i produktow. Bardzo ciekawa alternatywa dla taksowek sa moto-taxi, tzw. motito. Sa to nie placacy podatkow przewoznicy, ktorzy za 1500 COP/os zawioza cie swoim motocyklem gdzie tylko zapragniesz. Sa duzo szybsi niz taksowki, nie stoja w korkach i stanowia chyba najsprawniejszy sposob transportu po wiekszych kolumbijskich miastach.

Samo miasto Monteria jakos za bardzo nas nie zachwycilo, jednak nasz host i jego znajomi okazali sie tak ciekawymi i fajnymi ludzmi, iz zostalismy tam dluzej, niz poczatkowo to planowalismy.
Trzy rzeczy, ktore nam najbardziej przypadly do gustu w tym miejscie to paletajace sie wszedzie olbrzymiaste iguany, na ktore nikt nie zwraca specjalnie uwagi, malpy, ktore mozna zobaczyc biegajace po drzewach w centralnym parku miejskim oraz raspao - deser zrobiony ze zmielonego lodu polany naturalnymi sokami domowej roboty, w niezliczonej ilosci smakow, oraz mlekiem skondensowanym. Opcja bez mleka - 800 COP, z mlekiem 1200 COP. Raspao dla olki to byla milosc od pierwszego wejrzenia i od tej pory dzien w dzien odwiedzalismy park by sprobowac wszystkich mozliwych kombinacji smakowych, co okazalo sie niemozliwym.

Teraz kilka slow o naszym hoscie, gdyz, tak na prawde, on i jego znajomi, w tym miescie byli dla nasz najbardziej interesujacy.
Alexis i Carlos, jego najlepszy przyjaciel, to zapaleni bicyklisci i motomaniacy. Motocykli uzywaja typowo uzytkowo, smigajac nim codziennie do pracy. Monteria to miasto, w ktorym widzielismy najwieksza ilosc motobykli i skuterow, podczas calej naszej podrozy. Stawiamy, iz jest ich wiecej niz samochodow. Jednak za bardzo to nie dziwi, gdyz sa duzo bardziej ekonomiczne, szybsze, a klimat panujacy w tym miescie - caloroczne lato - bardzo sprzyja korzystaniu z nich.
Jesli chodzi o pasje do rowerow, nie jest ona az tak popularna w tym miescie, jednak trzeba zauwazyc, iz jedni z najlepszych kolarzy na swiecie to wlasnie kolumbijczycy, o czym z wielka pasja opowiadali nam nasi przyjaciele.

Teraz moze kilka slow o samym Alexisie, ktory okazal sie bardzo fascynujacym czlowiekiem. Pod koniec lat 90' zostal wcielony, jak wiekszosc mlodych chlopakow, do wojska, by odbyc obowiazkowa sluzbe. Trafil do najbardziej niebezpiecznych a zarazem elitarnych sil zbrojnych swego kraju - oddzialow wyszkolonych do walki w dzungli z partyzantami. Kazdy kto zna choc troche historie tego kraju, zdaje sobie sprawe, iz byl to najniebezpieczniejszy okres w dziejach Kolumbii, ktora toczyla, tak na prawde, wojne domowa z partyzantami (guerillaz) i baronami narkotykowymi, a on znalazl sie w samym srodku tej zawieruchy.
Jednego wieczoru Alexis opowiedzial nam historie, ktora wywarla na nas olbrzymie wrazenie, i ktora w jakis stopniu uksztaltowala go jako czlowieka.

Razem ze swoim ok. 50 osobowym oddzialem rozbili oboz niedaleko wioski w czesci Kolumbii porosnietej dzungla. W nocy zostali zaatakowani przez dwukrotnie liczniejszy oddzial guerillaz. Jak opowiadal, w tym momencie spal i, gdy tylko uslyszal pierwsze strzaly, chwycil za bron i ruszyl na swoje stanowisko. Biegnac zostal postrzelony w noge, jednak zdal sobie z tego sprawe dopiero po calej akcji. Opowiedzial, ze w tamtej chwili poczul po prostu zimne uklucie i przewrocil sie, jednak szybko sie podniosl i pobiegl dalej. Tej nocy stracil pieciu swoich kolegow. Jednak potyczke uwaza za zwycieska, gdyz naliczyli 15 cial partyzantow. Reszta, widzac, iz nie sa w stanie wygrac tej nocy wycofala sie do dzunglii. Najgorsza czescia historii jest fakt, ze gdy byl ewakuwany z innymi rannymi helikopterem, widzial jak jeden z jego przyjaciol konal obok niego na skutek ran zadanych odlamkami granatu. Jak opowiadal, wojna na prawde wyglada zupelnie inaczej niz w holywoodzkich produkcjach. Zolnierze wcale przed smiercia nie sa herosami z tytanu, tylko malymi chlopcami, ktorzy umierajac wzywaja swoje mamy. Z tego co opowiadaj Alexis, partyzantom guerillaz wcale nie brakowalo odwagi jednak nawet w przewadze liczebnej czesto pregrywali, gdyz byli niezdyscyplinowani. Nawet wiele lat po odbyciu swojej sluzby chlopak budzi sie w nocy sniac najgorszy dla zolnierza koszmar, w ktorym bezskutecznie probuje znalezc swoja bron, kiedy jest atakowany. Duzym problemem dla niego nie byla sama sluzba, jednak jej zakonczenie. Wojsko stalo sie bowiem dla niego, tak na prawde pierwsza rodzina i do teraz nie moze sie pogodzic z koniecznoscia jej opuszczenia. Chlopak planowal dalsza zawodowa kariere wojskowa, jednak w Kolumbii nie posiadajac pieniedzy jest to niemozliwe, o czym wielokrotnie nam z duzym rozgoryczeniem wspominal skarzac sie, iz nie wystarczy poswiecic zdrowie i zycie dla kraju by moc mu sluzyc. Zawodowymi oficerami moga zostac tylko ludzie, ktorych na to stac.

Monteria okazala sie dla nas wspaniala baza wypadowa do odwiedzenia dalszych miejsc, takich jak Cartagena i okolice Santy Marty, gdzie bezskutecznie szukalismy hostow z couchsurfingu.


2 komentarze:

  1. siema,

    mala sugestia, podawajcie prosze przy cenach odpowiednik w zlotowkach, albo usd, bo za kazdym razem trzeba se sprawdzac kursy, a czlowiek to bestia leniwa. pozdro i do przodu. marych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby ktos sledzil nasz blog caly czas to wiedzialby, ze przy kazdym pierwszym poscie, w ktorym pojawia sie nowa waluta podajemy takze kurs w zlotowkach :D

      Usuń