O wyjezdzie do Chciapa de Corzo i zobaczeniu kanionu myslelismy juz od
dluzszego czasu, nawet przed przyjazdem do San Crostobal. Jednak z
racji, ze nie spotkalismy nikogo, kto zrobil to przed nami, nie do
konca wiedzielismy, jak sie za to zabrac i jakie sa ceny. Nadszedl
wreszcie ten dzien i sie ruszylismy w kierunku colectivos. Tam drobny
szok - dojazd jest dosyc drogi - 45 peso/osobe, wiec stwierdzilismy, ze
sprobujemy dojechac tam autostopem. Siedzac w domku u Jagody w San
Cristobal od wielu znajomych nasluchalismy sie, ze jazda stopem nie jest
az taka niebezpieczna, gdy robi sie to w dzien, dlatego chcielismy
sprobowac. Pierwszego stopa Ola zlapala dosc szybko (czekalismy moze z
20 min), jednak zawiozl nas tylko do 1/3 drogi i wyladowalismy w typowej
gorskiej wiosce. Teraz juz nie mielismy wyjscia, gdyz mielismy ze soba
tylko rzeczy na jendodniowy wypad i zostanie tutaj nie wchodzilo w
rachube. Po godzinie czekania zaczelismy juz nawet myslec o tym czy po
woli nie lapac stopa w druga stone, gdyz dochodzila godzina 14.00, a
wiedzielismy, ze przeplyniecie kanionem moze zajac z 3 godziny, wiec
dojazd do Chiapa de Corzo za pare godzin bylby bez sensu. Na szczescie w
tym momencie podjechal pan ciezarowka i zabral nas juz na miejsce. Sama
podroz byla niesamowita, gdyz droga 101, tzw. panamerica, biegnaca
przez gory robi olbrzymie wrazenie, a tym bardziej z wysokosci kabimy
ciezarowki. Na miejscu wyladowalismy o 15.00 i ledwo udalo sie
skompletowac ostatnia grupe turystow liczaca kilkanascie osob, niezbedna
by motorowka ruszyla. Cala przyjemnosc - 160 peso/osobe. Kanion
Sumidero, ponoc jeden z najglerzych na swiecie zapiera dech, a wycieczka
byla warta pieniedzy, ktore wydalismy. Motorowka po drodze zatrzymuje
sie w kilku miejscach, miedzy innymi: Cueva de Colores oraz Cascada
Arbol de Navidad. Jesli chodzi o pierwsze z nich to jest to jaskinia z
figurka Matki Boskiej, ktora slynie z wykwitu wielu mineralow na
powierzchni, co sprawia, ze jej kolorystyka jest unikalna. Jednak w
przewodnikach nie dowiecie sie o tym, ze woda pod nia zatopiona jest w
tonie smieci, a jest to przeciez Park Narodowy. Strasznie to smutne, ze
nikogo nie obchodzi by posprzatac ten kanion. Jesli chodzi o drugie
wymienione miejsce - wodospad - w czasie, kiedy my tam bylismy niestety
bylo sucho bo pojawia sie on tylko w trakcie pory deszczowej. Jednak
nawet bez splywajacej wody jest sliczny. Z tego, co nas kulawy
hiszpanski zarejestrowal z wypowiedzi naszego kierowcy i przeowdnika, to
kanion w najwyzszym miejscu ma okolo 1000m wysokosci i naprawde to
czuc. Ulotki mowily, ze zyje tam dosc duzo krokodyli, jednak moze pozna
pora, czy niewystarczajaca temperatura sprawila, ze wszystkie sie
pochowaly i nie widzielismy ani jednego, mimo, iz Olka usilnie ich
wygladala. Tak, jak slyszelismy juz wczesniej, cala podroz motorowka
trwala ok. 3 godzin, wiec w momencie kiedy schodzilismy z lodki powoli
zachodzilo juz slonce. W takiej sytuacji powrot autostopem stal sie
trudny i ryzykowny, wiec zaczelismy szukac colectivo do San Cristobal.
Okazalo sie, ze z Chiapa de Corzo nic do San Cristobal nie jedzie i
jedynym wyjsciem wydostania sie z tego miejsca jest wziecie colectivo,
ktore wysadzilo nas na autostradzie, ktora co jakis czas jezdza kolejne
busy na trasie Tuxla - San Cristobal. Do jednego z nich wsiedlismy i po
godzince bylismy w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz