Jak juz wspominalismy, Semana Santa rozpoczelismy w Mazunte, jednak glowne dni tego okresu przypadly na nasz pobyt w Oaxace. Spedzilismy tam 4 dni, pierwszy raz korzystajac z hostelu w Meksyku. Stalo sie tak, gdyz mielismy problem ze znalezieniem normalnego couchsurfera w tym przepieknym miescie. Ogolnie couchsurfing w Meksyku to wcale nie az taka prosta sprawa, jakby sie moglo wydawac. Wiekszosc profili stanowia oferty napalonych gosci poszukujacych latwych turystek. Jednak nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo i wyladowalismy bardzo klimatycznym miejscu w centrum miasta - w hostelu "Amigos". Kilka slow o tym miejscu: Polozony jest on idealnie, jesli chodzi o odleglos w stosunku do najwazniejszych miejsc Oaxaci. Same wnetrze, jak zobaczycie na zdjeciach, ma niesamowity klimat, a i cena za pobyt w nim jest znosna. My placilismy 80 peso / osobe za pokoj wieloosobowy, w ktorym spalismy tylko jedna noc. Wlasciciel tak nas polubil, ze za ta sama cene oddal nam pokoj dwuosobowy. Jesli chcecie spac tanio w tym miejscu, jak i tez w innych podonych hostelach w Meksyku, polecamy nocleg na dachu. Nasz znajomy Bill, nazywany przez Olke Bobem, za 50 peso rozlozyl namiot na dachu tego klimatycznego miejsca. Nie byl on jedynym gosciem dachu tego hostelu, a wrecz wydaje nam sie, ze wiecej osob spalo tam na dachu niz w normalnych pokojach. Minusem takiego nocowania jest koniecznosc porannej pobudki wraz z mocniejszymi promieniami slonca i niemoznosc spedzenia sjesty popoludniowej w chlodnym miejscu we wlasnym wyrku. Na nasz pobyt w tym miejcu przypadly 26. urodzinki Olki, w ktore urzadzilismy hostelowa impreze, na ktorej bawilismy sie z nowo poznanymi znajomymi, ktorym takze udzielil sie klimat tego miejsca. Godny odnotowania jest takze fakt, iz w tym przepieknym miescie udalo nam sie wreszcie dorwac prawdziwa czekolade marki Mayordomo, ktora Maciej kupil Olce na urodziny, a ona ja zzarla w zastraszajacym tempie. Jest ona zupelnie inna od tej, ktora mozecie kupic w Polsce. Po pierwsze - dostepne sa tez opakowania pol kilogramowe i kilogramowe, a jej faktura nie jest tak aksamitna jak ta, do ktorej jestesmy przyzwyczajeni. W odmianie klasycznej, ktora Olka dostala na urodziny wyraznie wyczuwalne sa krysztalki cukru. Dzieje sie tak prawdopodobnie dlatego, ze Meksykanie wykorzystuja ja glownie do rozpuszczania w mleku, a nie pozerania pol kilograma na raz, jak to Olka zrobila :)
Jesli chodzi o samo miasto, jest naprawde przepiekne i polecamy je kazdemu podrozujacemu przez Meksyk. Jednak w naszej opinii o wiele fajniej byloby je zwiedzac w innym terminie, niz podczas Semana Santa. Wszechobecne tlumy turystow potrafily naprawde nas zmeczyc. Oczywiscie zauwazylismy tez plusy przebywania tam w okresie swiatecznym, gdyz uczestniczylismy w kilku fajnych zdarzeniach artystycznych, takich jak parady spiewakow, swiateczna procesje, czy cudowny koncert muzyki typowej dla wiejskich obszarow Oaxaci. Oaxaca oczywiscie slynie ze swoich przepieknych zabytkow, na ktore skladaja sie w glownej mierze te sakralne. Nie omieszkalismy takze raczyc sie miejscowym Mezcal, z ktorego slynie ten region. A gdy jestesmy juz tak blisko robaczkow, to Mackowi zasmakowaly takze Chapulines - tutejsza zagryzka - smazone z duza iloscia przypraw swierszcze.
Jesli chodzi o okolice samego miasta, to jednego dnia wybralismy sie na wycieczke do pobliskiego masteczka Cuilapan, w ktorym usytuowany jest klasztor "Monasterio de Santiago Apostol". Jest to jedna z wiekszych budowli kolonialnych tego typu w okolicy. Wyglada on bardzo icekawie, gdyz nie zostal on nigdy skonczony, a jego glowna czesc jest pod golym niebem. Jesli chodzi o zwiedzanie wnetrz samego klasztoru to nie jest on jakis nadzwyczajny w porownaniu z tym, jak wyglada z zewnatrz. Bylismy wrecz negatywnie zaskoczeni, jak malo zachowalo sie z orginalnyc wnetrz tej pieknej budowli. DObrze, ze chociaz widok z jego tarasu wynagrodzil nam cene biletu (35 peso / osobe).
Warty odnotownaia jest takze nasz powrot autobusem z tej wycieczki do Oaxaci, ktorego kierowca byl niespelnionym kierowca formuly 1. Mielismy okazje juz jezdzic z rznymi swirami, ale ten doslownie wbil nas w fotele. Teraz juz nie dziwimy sie, ze meksykanskie autobusy bardzo czesto ozdobione sa religijnymi motywami. Przydaje sie to pasazerom, ktorzy musza sie zarliwie modlic aby dojechac w jednym kawalku do celu.
Jesli chodzi o samo miasto, jest naprawde przepiekne i polecamy je kazdemu podrozujacemu przez Meksyk. Jednak w naszej opinii o wiele fajniej byloby je zwiedzac w innym terminie, niz podczas Semana Santa. Wszechobecne tlumy turystow potrafily naprawde nas zmeczyc. Oczywiscie zauwazylismy tez plusy przebywania tam w okresie swiatecznym, gdyz uczestniczylismy w kilku fajnych zdarzeniach artystycznych, takich jak parady spiewakow, swiateczna procesje, czy cudowny koncert muzyki typowej dla wiejskich obszarow Oaxaci. Oaxaca oczywiscie slynie ze swoich przepieknych zabytkow, na ktore skladaja sie w glownej mierze te sakralne. Nie omieszkalismy takze raczyc sie miejscowym Mezcal, z ktorego slynie ten region. A gdy jestesmy juz tak blisko robaczkow, to Mackowi zasmakowaly takze Chapulines - tutejsza zagryzka - smazone z duza iloscia przypraw swierszcze.
Jesli chodzi o okolice samego miasta, to jednego dnia wybralismy sie na wycieczke do pobliskiego masteczka Cuilapan, w ktorym usytuowany jest klasztor "Monasterio de Santiago Apostol". Jest to jedna z wiekszych budowli kolonialnych tego typu w okolicy. Wyglada on bardzo icekawie, gdyz nie zostal on nigdy skonczony, a jego glowna czesc jest pod golym niebem. Jesli chodzi o zwiedzanie wnetrz samego klasztoru to nie jest on jakis nadzwyczajny w porownaniu z tym, jak wyglada z zewnatrz. Bylismy wrecz negatywnie zaskoczeni, jak malo zachowalo sie z orginalnyc wnetrz tej pieknej budowli. DObrze, ze chociaz widok z jego tarasu wynagrodzil nam cene biletu (35 peso / osobe).
Warty odnotownaia jest takze nasz powrot autobusem z tej wycieczki do Oaxaci, ktorego kierowca byl niespelnionym kierowca formuly 1. Mielismy okazje juz jezdzic z rznymi swirami, ale ten doslownie wbil nas w fotele. Teraz juz nie dziwimy sie, ze meksykanskie autobusy bardzo czesto ozdobione sa religijnymi motywami. Przydaje sie to pasazerom, ktorzy musza sie zarliwie modlic aby dojechac w jednym kawalku do celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz